Puree dyniowe jest podstawą wielu potraw, które pojawią się na moim blogu.
Przygotowuję go na bieżącą i przechowuje w lodówce przez kilka dni, jeśli jednak na ogródku pojawi się nadmiar dyni, to puree będę je pasteryzować.
Dynie myjemy, kroimy na małe cząstki, wykrawamy nasiona i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawiamy ją do piekarnika na około 45 minut, aż będzie miękka. Możemy sprawdzić to widelcem.
Po upieczeniu i wystygnięciu, dynię obieramy.
Gotową dynię blendujemy na gładkie puree, które przekładamy do słoików czy plastikowego pojemnika. Przechowujemy je w lodówce nie dłużej niż przez kilka dni lub pasteryzujemy.
Nasze dynie hokkaido już są ładne pomarańczowe i waśnie się zastanawiałyśmy czy są już dojrzałe :)
OdpowiedzUsuńMusimy w takim razie już jakąś wziąć pod nóż :D
Zatem zrywajcie dynie i pieczcie jakieś cuda:D
Usuńdynia powróciła i ja również zaczęłam sezon! pycha!
OdpowiedzUsuńTak się za ta pomarańczową kulą stęskniłam, że aż trudno to opisać :P
OdpowiedzUsuńJa jeszcze z dynią się wstrzymam - kojarzy mi się ona z jesienią, a ja wolę lato :P
OdpowiedzUsuńAle dyniowe puree uwielbiam i nawet mam jeszcze jedno zamrożone opakowanie :)
Ja nie miałam wyboru, dynia na ogródku już urosła;p
UsuńMa cudownie żółty kolor! :)
OdpowiedzUsuńWow, nie myślałam że dynia może mieć tyle zastosowań. Do przygotowania puree zabierałam się dwa miesiące, aż w końcu dziadziu przyniósł z pola wielgachną dynię. Przemogłam się i zrobiłam około 25 słoiczków - okazało się, że wcale nie zajmuje to dużo czasu, a afekt wart zachodu. Teraz jestem zabezpieczona na całą zimę ;-) A może jeszcze dorobię, bo coś szybko ubywa...
OdpowiedzUsuńDynia musiała być naprawdę spora skoro wyszło ci tyle słoiczków, ale myślę, ze do zimy i tak nie wystarczy;)
Usuń